Muszę Wam opisać historię, która wydarzyła się całkiem niedawno. Dwa tygodnie temu odwiedził nas agent ubezpieczeniowy (w celu wiadomym). D. leciał na łeb na szyję z pracy. Weszli jednocześnie do naszego mieszkania. Odłożyłam Lilę do łóżeczka i poszłam robić herbatę. Woda się gotuje, a ja słyszę w tle jak Lila z kimś dyskutuje. Byłam pewna, że to D. jest przy jej łóżeczku. Wychylam się i widzę w odbiciu w lustrze, że to ów agent zagaduje naszą córę. Uśmiałam się, że już na wejściu przekonał pierwszą klientkę.
Następnie powiedział coś więcej o sobie, że ma 46 lat, 3 dzieci... Rozmowa sie toczyła o różnych produktach... W pewnym momencie D. wyszedł z pokoju. Lila leżała na macie i się ze mną bawiła. Agent wstał, podzszedł i powiedział: Ależ ona jest wykarmiona!- tonem jakby to był najszczerszy komplement. Ja się tylko usmiechnęłam. Następnie zapytał: Ona jest karmiona piersią, prawda?- niby pytał, ale jego intonacja sugerowała, że jest to pytanie retoryczne. Tak- przytaknęłam z dumą. A on dodał: Dzieci kp tak pięknie rosną. Zszokował mnie ten agent. Faceci raczej nie zwracają na to uwagi. Jego słowa nie brzmiały jak tani chwyt sprzedażowy (chyba, że tak ich dobrze szkolą:)... To nie było to... Facet wiedział, co mówi.