Strony

niedziela, 30 września 2012

Rzeczy, które sie nie przydały

Nie mogę edytowac tamtego posta, więc pisze nowy. W sumie to jest ich malutko:)
- laktator- uzywalam 1 raz na nawal. Lepiej pomógł masaż pod strumieniem ciepłej wody podczas kąpieli
-szlafrok- założylam 1 raz- łazienka jest w sali, a wszędzie jest tak potwornie gorąco...
I tyle:)
Zostajemy jeszcze w szpitalu:( ale chociaż wypisali wspollokatorke :) ciekawe kto teraz do mnie dołączy??
Pozdrowienia i trzymajcie za nas kciuki!

Torba do szpitala- co sie przydało, a co zupełnie nie

W związku z tym, ze rozpakunki moich blogowych koleżanek mogą ruszyć pełna para postanowiłam wrzucić post weryfikujacy zawartość mojej torby do szpitala. Na początek rzeczy, których nie miałam i prosiłam D. żeby dowiózl (czasem w trybie natychmiastowym).
Moje szpitalowe "must have":
-wiecej ubranek( na stronie szpitala były napisane 3 komplety) Nam 3 komplety skończyły sie pierwszego dnia. Lilce ulewaly sie wody plodowe i zalewala sobie ubranka.
-ciepły, zwykły polarowy kocyk. Miałam ze sobą wydumany,azurowy i cienki bawelniany. Okazało sie, ze to za mało i musiałam przykrywac jeszcze rzecznikiem. Po całym dniu D. musiał pędzić do swiata dziecka po kocyk
- mieliśmy za mała czapkę
-porządny stanik do karmienia- miałam 2 zwykle miękkie noname i tak mnie kręgosłup zaczął boleć. Dopiero jak D. przywiózł mi mamabel z triumpha to plecy przestały boleć.  (Dzięki Constance:)
- poduszka do karmienia ( najlepiej Fasolka) miałam zwykła mała i na tym sie nie da dobrze karmić
-kapusta!!! W 4 dobie wystąpił książkowy nawal pokarmu ikapucha mnie uratowała. W szpitalu jest lodówka i tam ja trzymam pobita, w woreczkach strunowych z ikei(muszą być podpisane, bo wywalaja niepodpisane rzeczy)
-papier toaletowy- w szpitalu jest zwykły, makulaturowy papier. Jak sie miało naciete krocze to odczucia są zbliżone do papieru sciernego
-lanoloina z ziaji- pomogła w pierwszych dniach na obolale s sutki
-wkładki laktacyjne( mimo tego, ze pokarm nie cieknie to stosowanie wkładek chroni sutki przed ocieraniem)
- koszule do karmienia z duuuzym dekoltem ( wprawdzie w domu czy cyc wyjdzie na luzie)
- internet:)
- piłka jeżyk do porodu- dusilam ja jak był skurcz
- wachlarz- dziewczyny!!!! On mnie uratował przed zemdleniem . D.  Przez chyba 3 ostatnie godziny porodu wachlowal mnie o dzięki temu było mi lżej...
-iPod z muzyczką relaksacyjna( nie myślcie ze podczas porodu słuchałem muzyczki, hehe, tak dobrze to nie było) pisałam ze mam dość trudna wspollokatorke i jak D.. Jest z nami to pilnuje Lilci a ja właczam muzyczne, słuchawki na uszy i staram sie spać.
- kubek termoizolacyjny- robię sobie w nim herbatki- pierwszego dnia robiłam herbatki na pobudzenie laktacji a drugiego szalwie na przyhamowanie laktacji, bo miałam juz nawal
- wody, duuuuzo wody- do porodu miałam zgrzewke politowania z dzobkiem
-sztucce
-

sobota, 29 września 2012

Do domu nam się chce...

Dziś będzie mniej kolorowy post... Otóż jesteśmy jeszcze w szpitalu, bo Lilka ma  żółtaczkę. Wczoraj pediatra mówiła, że najprawdopodobniej dziś wyjdziemy. Ja się strasznie na ta wiadomość ucieszyłam. A dziś po badaniach okazało się, że musimy zostać i zobaczyć czy nie rośnie... Na razie jest 14.6 i to jest 4 doba. Jeżeli jutro wzrośnie to będą małą naświetlać. Do doświadczonych mam: miały to Wasze maleństwa? Są na to jakieś sposoby? Czy częstsze karmienia mogą pomóc?
Jeszcze w miarę byśmy to znieślibyśmy gdyby nie "współlokatorka" z mojej sali. Ciągle ją ktoś odwiedza, a to matka na obcasach a to wyperfumowany mąż... Głośno gadają i w ogóle. Ja walczę dziś z nawałem mleka i nie wiem jak już sobie radzić, a ona po 2 próbach karmienia stwierdziła, że ją bolą sutki (przecież to normalne na początku) i ona chce karmić małą mm. Jej wybór, ale jak patrzę na siebie, zapłakaną, walczącą żeby Lilcia chociaż trochę więcej upiła i nie zasnęła to mi na maxa smutno...
Już nie wiem co robić z tym nawałem... Mała ciągle śpi, więc mało upija, a jak już się przyssie to po 5 min przy piersi usypia. Ehh...ciężki to czas. Mam nadzieję, że będzie lepiej.

piątek, 28 września 2012

Nasze szczęście

Jesteśmy jeszcze w szpitalu, więc pisze szybko co by chociaż trochę zaspokoić Wasza ciekawość.
Zaczęło sie od skurczy, które mnie obudziły o 5.30 rano 26.09. Wydawało mi sie, ze to może po wczorajszym sushi, ale powtarzalo sie regularnie. Zupełnie inaczej je sobie wyobrażalsm. Myślałam, ze będzie twardnial brzuch,ale ból bardziej przypominał dolegliwości zoladkowe. Jak zaczęłam je mierzyć to okazało sie, ze są co ok 3 min i trwają 50 s. Stwierdziłam, ze to chyba to i zadzwoniłam do mojej poloznej, która miałam wykupiona do porodu. Położna powiedziała, ze mam sie wykąpać, zjeść śniadanie i zadzwonić za pól godz. Miała tez bardzo zła wiadomość... w szpitalu nie było żadnego wolnego miejsca. Powiedziała, ze musimy wytrzymać w domu a w szpitalu spotkamy sie o 9, no jak będzie zaawansowany poród to nas nie odesla do innego. Z tego stresu skurcze zaczęły występować rzadziej- co 4 min. Zrobiłam kanapki, skakalam na piłce, dopakowalam torbę i ruszylismy do szpitala. O 9.20 byliśmy na miejscu na ip. Położna juz na mnie czekała. Po badaniu okazało sie, ze mam juz 5 cm rozwarcia. Bardzo sie ucieszylam, bo nie bolało mocno. Niestety położna powiedziała, ze musimy czekać na sale... O 11.20 znaleźliśmy sie na porodowce. Tam juz miałam 7 cm rozwarcia i o 13.55 Lilka wylądowała na moim brzuchu. To był najpiękniejszy moment mojego życia:) niesamowite uczucie. D. był cały czas ze mną. Bez niego nie dałabym rady. Jest ideałem mężczyzny. Lilka ważyła 3800 i mierzyla 57 cm. Dostała 10 punktów. Od razu pediatra podciela jej wedzidelko, bo zauważyłam, ze jest dość krótkie. Jest wspaniała! Nie wiedziałam, ze można od razu kogoś tak pokochac. Najprawdopodobniej jutro wyjdziemy ze szpitala:) będę sie odzywać jak sie ogarnę. Alez jestem szczęśliwa!
P.s. Dałam radę bez zzo i oxy.

środa, 26 września 2012

No i jest nasze szczęście!!!!

Dziś o 13.55 urodziła sie nasza córeczka. Waży 3800 g.  i mierzy 57cm. Jest cudna! Poród całkowicie naturalny:) odezwę sie jak juz sie ogarnę! Pozdrowienia!

poniedziałek, 24 września 2012

40 t.c. i mam nadzieję, że ostatni...


Tydzień ciąży: 40!!! Ale spokojnie... 40 t.c. wg OM, a wg pierwszego usg (najbardziej miarodajne u osób z nieregularnymi cyklami- tak jak u mnie) 39 t.c. i 1 dzień. Chyba Lilce jest bardzo dobrze w swojej kwaterze, bo się nie kwapi wybrać na ten świat. Nic się nie dzieje... Piję herbatę z liści malin, jem Wieśka 9 tabletek dziennie, sprzątam, spaceruję! A nawet dziś zjadłam całego, surowego ananasa. I nic! Nadal w dwupaku. Może znacie jeszcze jakieś domowe sposoby wywoływania porodu???

Waga i wymiary: waha się cały czas. A wymiary Lilkowego apartamentu to: o kurczę, 111 cm! 2 cm nam przybyło od ubiegłego tygodnia.
 
Rozstępy: nie ma nic, mimo, że brzuch nadal rośnie.

Sen: z 5 przerwami na wizytę w toalecie. Boli mnie też strsznie miednica jak się przekręcam z boku na bok.

Najlepszy moment tego tygodnia: wizyta rodzinki:)

Uciążliwe objawy ciąży: nie mogę założyć moich nowych Conversów!!! Brzuch mi w tym skutecznie przeszkadza. Nie mam ciepłych ubrań, które by na mnie pasowały. No i szczerze mnie wkurzają telefony i smsy z pytaniami: Czy już urodziłam? Jakbym urodziła to na sto stów bym się podzieliła  z całym światem i wszechświatem!

Nie mogę się doczekać: hmmm chyba nikt się nie zdziwi jak napiszę, że już się nie mogę doczekać Lilki. Zwłaszcza jak oglądam fotki cudnego Brunelka u Olgi. Wychodź kochana! Fajnie tu jest! 


wtorek, 18 września 2012

Wyprawki ciąg dalszy...

Po wczorajszym rozpakunku Olgi poczułam, że mogę zacząć  rodzić w każdej chwili. W związku  z tym postanowiłam, że jeszcze szybko trzasnę post, który obiecałam w ubiegłym tygodniu, czyli szaleństwa wyprawkowego ciąg dalszy...
Lecimy po kolei (o niektórych rzeczach już było, jednak chcę żeby post był w miarę spójny trochę się powtórzę):
Wózek: Bugaboo Cameleon Missoni, kupiony na tragach MOther&Baby (polecam wstrzymywanie się z zakupami wyprawkowymi do następnych edycji ze względu na przyzwoite rabaty).
Torba do wózka: Skip Hop Duo Deluxe kolor charcoal (czytaj grafitowy)
Fotelik: Maxi Cosi Pebble kolor Confetti
Poduszka do spania a później karmienia: kojec Motherhood- uwielbiam go! Dzięki niemu cały czas w miarę wygodnie mi się śpi i nie bolą mnie plecy.

Łóżeczko: dostaliśmy używane. Było w kolorze drewna i miało dość liczne ślady po ugryzeniach:) Ale udało nam się je odrestaurować. Ma regulowany poziom dna, okrągłe i wyjmowane szczebelki (kształt szczebelków był dla mnie bardzo ważny, bo jak dziecko uczy się wstawać to właśnie te okrągłe najlepiej pasują do łapki). Efekt taki:

Materac: gryka-kokos
Prześcieradła: Ikea ( 4 sztuki- są pakowane w 2-pakach)
Przewijak: na zdjęciach powyżej nakładany na łóżeczko z pokrowcami z Ikei (2 sztuki).
Literki: jeszcze nie przyklejone z allegro
Organizer na łóżeczko: Prince Lionheart. Nie mamy miejsca przy łóżeczku na pieluszki, chusteczki i inne takie, więc wynalazłam coś takiego:

Wanienka: znów z braku miejsca opcja najbardziej ergonomiczna: Flexi Bath- składane cudo w kolorze zielonym z wkładką Baby Support (prezent od przyjaciółek).
Podkłady do przewijania: Babydream
Waciki duże: Huggies i Bella
Chusteczki nawilżane: Babydream  (ze względu na w miarę przyjemny skład i cenę)
Podkład pod prześcieradło i do wózka:Allegro 2 sztuki

Pieluchy tetrowe: kupiłam 10 zwykłych na Allegro, ale nie nadają się do niczego. Wyglądają raczej jak gaza... Mam kilka z Motherhood i te są o niebo lepsze:
Te drugie w zielony wzór są z Ikei nazywają się Vandring i niby są to muślinowe ręczniczki. Ja będę ich używać jak pieluchy tetrowej (czyt. do wszystkiego):


Mamy też takie małe ręczniczki z Ikei Krama do stosowania wielorakiego:
Pieluchy flanelowe: Motherhood (6 sztuk)

Kocyki: jeden bardzo gruby LaMillou Marine, druga kocyko-kołderka Tkmaxx, jeden robiony na szydełku-sh, jeden zwykły bawełniany: w sumie 4



Ręczniki z kapturem: 2 sztuki, jeden z Ikei Barnslig, drugi z Tkmaxxa
Śpiworki do spania: 2 sztuki  z sh
Otulacz: Tkmaxx

Pieluchy newborn: Pampers Premium Care i Huggies. W SuperPharmie kupiłam zestaw startowy Huggies za 19.90. Fajne rozwiązanie, bo słyszałam, że Huggiesy przeciekają, ale za to mają wycięcie na pępek. Po takiej małej paczce będę wiedziała, które nam lepiej odpowiadają.

Chusteczki nawilżane: 3 paczki Babydream
Krem na odparzenia: Babydream- świetny skład i cena. Zamierzam ograniczyć kosmetyki do minimum. Nie kupuję żadnych emolientów (one są przeznaczone do skóry wysuszonej, mającej już jakiś problem). Ani oliwki, ani pudru (pamiętajcie żeby nie uzywać pudru u dziewczynek, bo wysusza i może doprowadzić do synechii). Mam zamiar kąpać Lilkę w samej wodzie.
Obcinacz do paznokci i nożyczki: nie mogłam się zdecydować, więc kupiłam i to i to:) Ja mam Tommee Tippee. W szkole rodzenia położna nam mówiła, że rodzice bardzo się boją obcinać dziecku paznokcie. W sumie się nie dziwię... ja pewnie też będę się bała. Mówiły też, że znają rodziców, którzy dzieciom paznokcie....UWAGA! obgryzają! Hehe:)
Sól fizjologiczna w ampułkach ok 30 sztuk
Octenisept do pielęgnacji pępka
Patyczki do pępka: Babydream
Gaziki jałowe: 15 sztuk
Proszek dla niemowląt: Lovela, a później zamierzam prać albo w orzechach albo w proszku sensitive
Szczoteczka do włosów: Tommee Tippee
Aspirator do nosa: Frida + zapasowe filtry
Termometr bezdotykowy: Medisana. Wcześniej byłam zdecydowana na Microlife nc-100. Jednak podczas kupowania sprzedawca mnie przekonał do Medisany. Dlaczego? Microlife nc-100- czas pobierania pomiaru 3s. Medisana- 1s. Wiecie ile to 3 s. przy ruszającym się niemowlaku?:) Można nim też mierzyć  temp. pokoju, wody, posiłku. Cud, miód:)



Pierwsze zabawki Lilki: Buka przywieziona przez D. z delegacji i drewniany gryzak-grzechotka
Tak wygląda nasza wyprawka. Jeżeli macie jakieś uwagi lub porady zapraszam do komentowania.
An.

poniedziałek, 17 września 2012

39 t.c. ohoho, to już zaraz!


Tydzień ciąży: 39 uważam za skończony. Mam wrażenie, że ten tydzień miał z 14 dni, a każdy dzień po 48 h. Dłuży się potwornie- zgodnie z przysłowiem: "Czekającemu czas się dłuży". A że czekam już 9 miesięcy to się nie dziwię.

Waga i wymiary: oj waha się waha. Tak jak w poprzednich miesiącach widać było przyrost (tak, tylko przyrost) to teraz czeka mnie siurpryz, ile łaskawie wskaże waga. Ogólnie plus/minus 1kg. Wymiary: 109  "w pasie". Od ubiegłego tygodnia nie urosłam. Co i tak nie zmienia faktu, że nie mieszczę się w spodnie ciążowe. Nasuwam teraz tylko w getrach. Trochę dziwnie się w nich czuję, bo zawsze myślałam, że w getrach chodzą tylko dziewczynki do lat 5. Nie mam niestety innego wyboru, więc wkładam getry, na to dłuższy T-shirt i tak chodzę.

Rozstępy: niet! Normalnie cichutko zaczynam się cieszyć. Ale naprawdę cichutko, bo podobno dziady potrafią wyleźć na ostatniej prostej, a nawet po porodzie. Ciągle używam Babydream, ale brudzi mi ten olejek ubrania. Muszę odczekać dobre 15 min żeby coś przyodziać na górę.

Sen: oj kiepski, pod względem ilości wizyt w toalecie.

Najlepszy moment tego tygodnia: złożyliśmy łóżeczko i jesteśmy gotowi! Wszystko kupione, poprane, uprasowane... Normalnie, aż D. nie może uwierzyć, że to już wszystko, bo z moim zapędem do zakupoholizmu jest to mało prawdopodobne;)

Sygnały porodu: tak jak w ubiegłym tygodniu coś bolało, coś twardniało to teraz nul. Mam nadzieję, że to oznacza ciszę przed burzą.

Uciążliwe objawy ciąży: sen przerywany co godzinę i palce u rąk jak parówki.

Nie mogę się doczekać: Ciebie, Córko!

A tu dokumentacja tego, co wczoraj narobiliśmy i dziś jest oczywiście 1 kg do przodu. Zainspirowani wizytą w tym miejscu sami zrobiliśmy ekologiczne hambuksy /tzn. D. zrobił, ja kibicowałam/. A nawet sami zrobiliśmy chipsy. Tłuszcze trans też są potrzebne w diecie ciężarówki.
An.

sobota, 15 września 2012

Pchli targ i zajączek

Byliśmy dziś z D. na Pchlim targu w Forcie Sokolnickiego. Bardzo fajne miejsce i warte uwagi wydarzenie. Wystawców było sporo m.in. miszkomaszko, alelale, minimetry, blabla, bambaki. Zakupiliśmy Lilce takiego zajca! Świetny jest! Za uszy można go zawiązać do łóżeczka lub fotelika. Aaa no i jest dwustronny. Na jednej stronie zajczyk śpi, a na drugiej ma otwarte oczka. 
Tak się prezentuje w łóżeczku:
An.

czwartek, 13 września 2012

Garderoba naszej Lilki

Dziś układałam ciuszki w Lilkowej komodzie i postanowiłam udokumentować moją pracę.Wiem, wiem dużo tego... Ubranka, które włożyłam do komody są od 0 do 4 m. Więc jak na taką rozpiętość romziarową to wcale nie jest dużo (D. oczywiście uważa, że tyyyyle tego...:) Mamy dość małą pralkę no i za bardzo nie mamy gdzie suszyć tej całej garderoby. Nie chciałoby mi się prać i prasować co drugi dzień. 95,5 % ciuszków upolowałam w sh:) Z czego jest bardzo dumna, bo po pierwsze wydałam niewiele, a po drugie nie podoba mi się większość ubrań, które można dostać w polskich sklepach. No to zaczynamy! 

Pajace: 20 sztuk w tym 2 rampersy. Jeden z nich po prawej str.

Body z długim rękawem: 20 sztuk
Body z krótkim rękawem: 20 sztuk. Jedno z autem Baby GAP- przecież dziewczyny też je lubią.
Bluzy ciepłe: 2 sztuki, sweterki: 2 sztuki, bluzeczki: 6 sztuk, t-shirt longsleeve: 4 sztuki
Sukieneczki: 4 sztuki 
Spodenki i getry: 13 sztuk
 Wszystko się mieści w dwóch szufladach komody MALM z Ikei. Ułożyłam wszystko od największego do najmniejszego (czyt. największe na dole, najmniejsze na górze). Mam tyle fajnych ciuszków, więc nie chcę nic przegapić:) 
Między innymi ten OOTD:) hehe
Czapeczki i śliniaki do odbijania:
 Skarpetki i rajstopki:

2 kombinezony (średnio ciepłe). Zimowy jeszcze kupimy:)
To tyle. W weekend postaram się zamieścić resztę Lilkowej wyprawki.

An.

poniedziałek, 10 września 2012

38 tc. już za chwileczkę, już za momencik...


Tydzień ciąży: 38 tc. zakończony! Powiem szczerze, że tak jak cała ciąża leci błyskawicznie to ostatni tydzień już się dłużył.

Waga i wymiary: nie mam pojęcia dlaczego, ale mam spore wahania wagi. Jednego dnia jest +1,5 kg, a już na następny dzień jest -1 kg. Możliwe, że to zatrzymanie wody w organiźmie. Staram się ograniczyć sól, ewntualnie używam soli potasowej. Łapki mam nadal spuchnięte, stopy też. Na szczęscie tej opuchlizny na nogach nie widać. Natomiast jakiś czas temu musiałam kupić buty o rozmiar większe. Masakra! Jeszcze tylko troszkę mi brakuje do rozmiaru butów D. Mam nadzieję, że po porodzie wrócą do dawnego rozmiaru... A teraz wymiary: 108 cm. na wys. pępka. Od poprzedniego wpisu przybył 1cm. Ciekawe ile jeszcze urośnie?

Rozstępy: nadal nic! Ale smaruję się namiętnie  już 3 razy dziennie. Skóra na brzuchu ładnie napięta i eleastyczna. Tak jak już pisałam używam Babydream fur Mama (balsam i oliwka). Smaruję też łydki, bo mam wrażenie, że mam tam napiętą skórę i boję się, żę może tego nie wytrzymać. Napiszę jeszcze a propos Musteli, bo pod poprzednim postem moja czytelniczka napisała, że firma już zmieniła skład i ten krem nie zawiera już Poliakrylamidu (PAM). Niestety byłam wczoraj w aptece i z ciekawości spojrzałam na skład... No i jest tam nadal... Pewnie jest to jakaś stara seria. Spojrzałam też na datę przydatności tego specyfiku. Niestety- do 06.2014 r. Także jeżeli się zdecydujecie na Mustele 9M sprawdzajcie, czy jest to wersja z tym szkodliweym składnikiem.

Sen: o ludzie! okropnie mi się śpi... Wstaję ok 5 razy do toalety. Coaraz ciężej jest mi się podnieść z łóżka. Boli mnie wtedy brzuch i jest w bardzo dziwnym kształcie. Btw. czytam właśnie świetną książkę pt."Jak wychować szczęśliwe dziecko" - autor John Medina. Jest tam napisane, że często wstając z łożka w nocy dziecko "doznaje" odruchu Moro. Kiedy leżymy spokojnie przez parę godzin i nagle wstaniemy to dziecko doświadcza tego bezwarunkowego odruchu i dlatego to tak boli. Odruch Moro charakteryzuje się tym, że podczas chwili przestrachu (nagłej zmiany pozycji ciała, głośnego dźwięku) reaguje energicznym wyprostwaniem rączek i nóżek, wygięciem całego ciała w łuk. Po tym zaciska pięści i powoli obejmuje swoją klatkę piersiową. Wygląda to tak:


Jak sobie pomyślę, że Lilka tak reaguje na moje wstawanie to mi jej szkoda. Biedulka...

Najlepszy moment tego tygodnia: "odwiedziny" u Lilci. Mała waży już 3280 g. i moja gin przewiduje, że w chwili porodu będzie ważyć ok 3,5 kg. Już się nie możemy doczekać naszej Kruszyny! Niestety nic prawie nie było widać. Ona jest już tak duża, że trudno cokolwiek zobaczyć. Po za tym usg miałam robione w szpitalu, a tam wiadomo, raczej lekarz nie pokazuje "A tu jest nosek", "A tu stópka". Lekarz dokonał wszystkich pomiarów, sprawdził czy wszytsko jest ok i tyle.

Za czym tęsknię: za przedciążowymi ciuchami /już się prawie w nic nie mieszczę, nawet w ciążowych spodniach uciska mnie panel/), za wkładaniem sznurowanych butów, za zrobieniem samodzielnie pedicure:) Ale to nic! Już blisko! A uśmiech naszej Małej wynagrodzi wszystko.

Sygnały porodu: nadal boli mnie brzuch jak na okres, czasem twardnieje brzuch. Gin mówi, że ból brzucha spowodowany jest jednorazowymi wyrzutami oksytocyny. Jak już wystąpi pełny "wyrzut" to wiadomo co się bedzie działo:) Na ostatniej wizycie gin powiedziała, że szyjka jest już miękka. Może już niedługo. Za radą znakomitej położnej od 36 tc. biorę olejek z wiesiołka 2x 2tabletki, a od 37 tc. 3x3 tabletki i chyba działa, bo na poprzedniej wizycie w końcówce 35 tc. szyjka była twarda jak kamień, a po 2 tygodniach brania Wieśka szyjka jest już miękka. 
Niewątpliwie włączył mi się syndrom wicia gniazda. Ciągle myślę, co jeszcze posprzatać, co jeszcze trzeba zrobić. Od środy zaczynam generalne porządki!

Uciążliwe objawy ciąży: okropny sen!!! opuchnięte dłonie i stopy.

Pępek: dziwne, ale wydaje mi się, że zrobił się głębszy.

Nie mogę się doczekać: w weekend złożymy łożeczko i wszystko będzie już gotowe. Czekamy na Ciebie córeczko!

An.

czwartek, 6 września 2012

Leżaczkowo

Dziś będzie trochę kontrowersyjnie... Otóż w ferworze niemowlęcych zakupów cały czas wymyślam co tu by dokupić, aby było miło, łatwo i przyjemnie przez pierwsze chwile życia Lilki. Nie od dziś wiadomo, że pierwsze 3 miesiące życia dziecka to tzw. 4 trymestr. Dziecko w tym czasie uczy się przede wszystkim siebie, nas, otaczającego świata. Jest to okres niezwykle trudny zarówno dla nas (nieprzespane noce, czasem baby blues i inne sprawy związane z przybyciem nowego członka familii). Często nasze życie zmienia się o 180 stopni (ba! nawet o 360). Położna w szkole rodzenia powiedziała nam bardzo przydatną rzecz. Otóż dziecko jest ostatnim współlokatorem wprowadzającym się do 15 metrowego pokoju w akademiku. Tak, tak! Chodzi o to, że  to on się do nas przystosowuje, a nie my do niego. Oczywiście bez przesady. Chodzi mi tu bardziej o temperaturę panującą w domu i poziom hałasu. Jeżeli do tej pory zawsze lubiliśmy w domu chłodek, to nie ma sensu podkręcać kaloryfera na full, bo Małemu/-j jest zimno. Albo jeżeli zawsze mamy włączone radio, bo lubimy to też nie zmieniajmy tego diametralnie. Nie będzie to dobre, ani dla nas ani dla dziecka. 
Trochę odbiegłam od tematu. Kocham rożnego rodzaju gadżety. Sama śledzę nowinki i jeżeli coś mi wpadnie w oko to bardzo często mam to już na drugi dzień:) W tzw. biznesie dziecięcym jest od groma i trochę takich gadżetów. Cały czas pojawiają się nowości, a projektanci prześcigają się w swoich innowacyjnych pomysłach. Dziś będzie o jednym  z takich wynalazków, czyli o leżaczku, leżaczku-bujaczku, leżaczku bujaczku z wibracjami, leżaczku bujaczku z wibracjami i wejściem typu "jack" na podpięcie odtwarzacza MP3. Konfiguracji jest wiele. Jeszcze jakiś czas temu ślepo, nie zagłębiając się w temat stwierdziłam, że też taki będziemy mieć. Wszyscy mają to i my. Jednak jak zawsze zrobiłam mały research o tych leżaczkach i zmieniłam diametralnie zdanie. Leżaczek jest polecany dla maluszków od 3 miesiąca. Przyjrzyjmy się więc, co takiego w tym malutkim ciałku się zazwyczaj dzieje w tym czasie. Dziecko w 3 m.ż ( MOŻE, ale nie musi bo każde dziecko rozwija się inaczej i ma swój wbudowany wewnętrzny kod rozwoju):
  • potrafi leżeć w pozycji żabki, opierając się symetrycznie na przedarmionach i podnosić główkę tak wysoko, że jest w stanie widzieć prawie na wprost. Jest już tak silne, że wytrzyma w tej pozycji około 1 min.
  • kręci główką na boki, potrafi śledzić przedmiot po półkolu znajdujący się ok 15 cm. od twarzy
  • położone na plecach podejmuje pierwsze próby obrotu na bok
  • wytrwale ćwiczy sięganie, trzyma grzechotkę
  • rozwija percepcję wzrokową, zdobywa poczucie głębi i odkrywa, że świat jest w 3D, a nawet w 5D jak poczuję zapach mamy:)
  • coraz częściej leżąc na plecach poznaje swoje ciało (odkrywa, że ma stópki, uszy, drugą rączkę)
  • głuży (z naszego dzieciątka wydobywają się dźwieki gardłowe, tylnojęzykowe takie jak: ghu, ge, khe, także czasem tzw. "r" francuskie/gardłowe/. Najczęsciej dzieciątko wyśpiewuje te melodie jak jest zadowolone.)
No i teraz nastąpi napaść na LEŻACZEK. Jak dziecko ma robić te wszystkie NIEZWYKLE WAŻNE DLA ROZWOJU czynności będąc przypięte 3-pukntowymi pasami?
No właśnie! Nie może! Najlepszym miejscem dla dziecka jest podłoga. Tak, tak! Twarda podłoga. Rozkładamy koc, ewentualnie matę (ale na pewno taką bez pałąków z zabawkami, lusterkami, wibracjami, poduszeczkami) i obserwujemy jak nasze dziecię się próbuje obracać, łapać za nóżki, oglądać swoje łapki, leżąc na brzuchu obserwuje świat.  Po całym researchu uważam, że leżaczki są beee. Kiedyś w czasach pierwotnych nie było takich wynalazków "ułatwiających życie rodzicom". Sądzę też, że zapinając dziecko w takim ustrojstwie przywyczajamy je do siedzącego trybu życia, z którym w dzisiejszych czasach tak nieudolnie walczymy. A jak już widzę niektóre modele to mi kopara opada. Słodko-pierdząca kolorystyka, zielono-różowo-pomarańczowa przyprawia mnie o mdłości. Maluszki w takim wieku nie mogą być przestymulowane (dociera do nich za dużo bodźców). Różnego rodzaju zwisające, błyskotki, lustereczka, naciągane pozytywki. Wszystko w jednym czasie dla tak młodego układu nerwowego to stanowczo za dużo. A jak jeszcze do tego taki leżaczek nie ma możliwości blokowania płóz to już w ogóle... Samo jest w stanie wprawić się w ruch. Nie jest to dobre, jeżeli nie jest w pełni ukształtowany układ nerwowy i kręgosłup. O wibracjach w leżaczkach nie wspomne... Wibracje oddziałują na układ czucia głebokiego ( ukł. proprioceptywny /receptory tego układu znajdują się w ścięgnach i mięśniach/). Generalnie ten układ jest odpowiedzialny za to jak czujemy nasze ciało. Stymulowanie tak małego dziecka wibracjami jest niebezpieczne. W teorii integracji sensorycznej bardzo ostrożnie stosuje się wibracje. Jest to najsilniejsza stymulacja układu proprioceptywnego. 

Pewnie pojawi się pytanie: "No to jak inaczej?" albo "Jak Ty obiad ugotujesz?"
Do leżaczka zazwyczaj wkładmy dziecko kiedy nie śpi, nie jest zmęczone, jest aktywne. Ten czas powinno spędzić na podłodze poznając świat. Kiedy dziecko śpi (NIGDY w leżaczku) w łożeczku to wtedy możemy coś ugotować, posprzątać. Jak moja Lilcia będzie chciała być ze mną w kuchni to będę rozkładać koc lub matę na podłodze i tak będę miała wolne ręce. Można też w chuście... A poza tym w tym czasie  nie będziemy przecież gotować 3-daniowych dań i takie gotowanie nie powinno nam zająć więcej niż 40 minut. 
Jeżeli chodzi o matę to decydujemy się na taką:
www.ikea.com

Na to czasami będziemy małej dostawiać drewniany pałąk z zabawkami:
www.ikea.com niestety już niedostępny- upolowałam na Allegro

Mam nadzieję, że mnie nie zlinczujecie za ten wpis. Ten post nie powstał tylko w opraciu o wiedzę teoretyczną. Nie pisałam go w oparciu o wikipedię i "wiedzę" wyczytana na forach. Hmm... pora się ujawnić:) Jestem pedagogiem specjalnym, logopedą i terapeutą integracji sensorycznej z kilkuletnim doświadczeniem w pracy z dziećmi, więc możecie uznać moje "rady" w pewnym stopniu jako fachowe. Oczywiście decyzje podejmiecie same... Ale na prawdę warto zastanowić się co tak na prawdę pomaga naszym dzieciom w rozwoju, a co im przeszkadza. Nie wszystkie gadżety proponowane przez producentów są dobre dla prawidłowego rozwoju naszych dzieci. 
Pozdrawiam,
An.

poniedziałek, 3 września 2012

37 tc.- robi się poważnie



Tydzień ciąży: 37 tc. oficjalnie został zakończony. Nie mam pojęcia kiedy to zleciało. Pamiętam jak dziś- 19.01.2012 godzina 7.00 kiedy ukazały mi się dwie magiczne kreski. Dwie kreski, które na zawsze zmienią nasze życie.

Waga i wymiary: Oj leci, leci. 14 kg za nami. D. straszy, że za momencik go dogonię. Obwód brzucha: do tej pory się nie mierzyłam. Idę mierzyć! Wracam! Haha! Ja naiwna myślałam, że centymetr z Ikei da radę. Nie dał! Wynik: 1,07 ( słownie: metr i siedem cm). Niedługo będzie mnie łatwiej przeskoczyć niż  obejść:)

Rozstępy: nic nie ma! Wypatruję ich codziennie (nie żebym ich pragnęła:) Ale jakiś miesiąc temu mocno mi ciśnienie skoczyło, kiedy wypatrzyłam na brzuchu dwie małe nieregularne kreski. Panika totalna! Od razu poleciałam na smarowanie. Ba! Nawet maścią na blizny potraktowałam tych dwóch intruzów. Jakie było moje zaskoczenie, że po godzinie pasiaki zniknęły. Chyba sobie coś odcisnęłam na brzuchu:). Do 7 miesiąca używałam Musteli 9M aż wyczytałam u http://podwojona-sroka.blogspot.com/, że zawiera poliakrylamid, który używany przez dłuższy czas ma właściwości kancerogenne! Powiem szczerze, że się zdenerwowałam. Używałam go przez pół roku na brzucho i biust! Masakra! Do tego kosztuje majątek! Teraz używam Babydream fur Mama. Ta emulsja i olejek mają cudowny skład, kosztują grosze i na razie działają wyśmienicie. Do 7 m. smarowanko było 1 raz dziennie, a teraz 2 razy dziennie.

Sen: przez ostatni tydzień wstaję ok. 3 razy do toalety. Idę jak Zombie i czołg razem wzięci. Nawet nie zapalam światła w łazience. Ostatnio D. siedział w wannie jak szłam na moją wędrówkę, więc zgasiłam światło żeby się nie obudzić. No i zdeptałam jego okulary, które leżały na ziemi...
Od ok 4m. śpię z kojcem Motherhood. Uwielbiam go, dzięki niemu nie obracam się na plecy. Jak tylko się wygrzebuję z łóżka D. od razu anektuje kojec:)Po porodzie mam zamiar na nim karmić.

Najlepszy moment tego tygodnia: Sesja brzuszkowa! D. cyknął nam kilka fotek na pamiątkę. Efekty możecie zobaczyć poniżej. Tak mnie przeciągnął, że ledwo żyłam, a moje stopy nigdy tak nie bolały. A no i nabyłam drogą kupna cudny owieczkowy szlafroczek i kapciuszki do 9m. Są najmilsze w dotyku i najsłodsze w wyglądzie:)

Za czym tęsknię: Niewątpliwie za spaniem na brzuchu:) Jeszcze trochę... Podobno jak się karmi to też się nie da. A no i sushi!

Sygnały porodu: lekkie pobolewanie brzucha, dość częste napinanie się. To już chyba niedługo.

Uciążliwe objawy ciąży (tu mogę pomarudzić): opuchnięte dłonie i stopy, ale nie jest aż tak źle.

Pierścionek, obrączka: już od ok. 2 miesięcy czekają na "chudsze czasy". Wchodzą jeszcze na styk, ale bałam się, że jak nagle  mi dłonie mocno spuchną ( np. po zjedzeniu paczki słonych paluszków;) to trzeba będzie jechać  na rozcinanie. Więc wizualnie jestem stanu wolnego:)

Pępek: cały czas w środku i to się już raczej nie zmieni.

Nie mogę się doczekać: oczywiście narodzin naszej małej Lalki:) A z bliższych marzeń to jutrzejszego podglądania. Nie widzieliśmy się od 5.07 czyli już 2 miesiące. Ciekawe, ile ważysz Córeczko i co słychać w Twoim wynajmowanym  domku?








A tu szlafroczek:

An.