Strony

czwartek, 28 sierpnia 2014

Jakie wybrać kredki?

Wydawać by się mogło, że to taka banalna sprawa. Idę do sklepu i kupuję pierwsze lepsze kredki. Otóż, to wcale nie jest takie proste... To czym teraz będzie rysowało Twoje dziecko ma ogromny wpływ na to jak będzie kiedyś pisało. Nie przesadzam! Warto już teraz zadbać o to żeby kreować prawidłowe nawyki. 

Zauważyłam, że coraz częściej pojawią się na blogach, Instagramie kredki, które formą absolutnie nie przypominają narzędzia pisarskiego, czyli np. kredki w formie zwierzątek, prostokątów, klocków itp. Takie kredki używane przez dziecko z dużą częstotliwością mogą właśnie zaburzyć rozwój prawidłowego chwytu. Dlatego radzę żeby nie były jedynymi kredkami w domu. Ważne jednak żeby "głównymi" narzędziami pisarskimi były zwykłe kredki.



Kredek idealnych zaczęłam szukać kiedy Lilka skończyła rok. Już wtedy posługiwała się prawidłowym chwytem pęsetkowym. Wydaje mi się, że właśnie dzięki  BLW chwyt u Lilki rozwijał się tak harmonijnie. O etapach rozwoju możecie przeczytać tu.

Znalazłam również w internecie grafikę przedstawiającą nieprawidłowe chwyty.


 Najpierw kupiłam zwykłe okrągłe świecowe kredki. Niestety szybko się połamały i były dużo za grube. Moje poszukiwania trwały aż do teraz. Przez przypadek w Rossmannie wypatrzyłam kredki Bic. Na pierwszy rzut oka wydawały się ok, więc je wrzuciłam do koszyka ( do tego cena byłą bardzo przyjazna-6 zł). Lilce bardzo się spodobały. Od razu je chwyciła i zaczęła rysować. 

Co jest zaletą tych kredek?

  • mają trójkątny kształt, który wymusza prawidłowy chwyt
  • są mocno napigmentowane i nie trzeba ich mocno cisnąć (ręka się nie męczy)
  • są stosunkowo krótkie i łatwo się nimi rysuje
  • nie łamią się
  • mają bardzo ładne kolory
  • nie brudzą rąk
  • są tanie
Tak wyglądają w realu:



środa, 27 sierpnia 2014

Koniec Liliija...

...nadchodzi nowe

Moi drodzy, mój blog niedługo kończy 2 lata. Uznałam, że to dobry czas na zmiany. Myślę, że przez ten czas bardzo wiele się nauczyłam, zyskałam wspaniałych czytelników oraz poznałam ciekawych ludzi. W najbliższym czasie Liliija będzie przeżywała ogromną transformację. W każdej chwili może zniknąć...

Jednak nie martwcie się! Z pomocą Olgi i Agaty powstaje właśnie coś nowego. Stare posty zostaną przeniesione na nową platformę i blog będzie miał nową nazwę:)

Trzymajcie kciuki żeby wszystko się udało i jeżeli nagle nie będziecie mogli wejść na bloga wpisujcie: www.nebule.pl

Tam będziemy! Dla Was:)

Może napiszę kilka słów o nazwie.
Co to są nebule? Wg M.Montessori są to wrodzone zdolności, gotowość do opanowania nowych umiejętności. np. mowy, ruchu. Przykładowe nebule mowy są to zdolności do przyswajania każdego języka, z którymi się rodzimy. Mam nadzieję, że właśnie takie będzie Nebule. Dzięki mojemu blogowi będziecie mogły się dowiedzieć wielu ciekawych rzeczy na temat rozwoju dziecka  i wychowania. Nie zabraknie też wpisów na temat zabawek, książek itp. Jeżeli macie jakieś sugestie co do wyglądu, formy bloga napiszcie w komentarzach.

Nebule (mgławice) to też  najpiękniejsze zjawiska w kosmosie. Są to obłoki gazu i pyłu międzygwiazdowego lub bardzo rozległe otoczki gwiazd. 



Możecie też zaglądać na fp na Facebooku tu Będę Was informowała na bieżąco.


wtorek, 26 sierpnia 2014

obuwie jesienne wg Liliija

Niestety jesień zawitała do nas o wiele wcześniej niż można by było przypuszczać. Dlatego już od jakiegoś czasu rozglądałam się za bucikami dla Lilki. Jak zwykle stawiamy na wygodę + styl. W tym roku moje zestawienie jest spore, bo znalazłam naprawdę świetne typy. Podczas wybierania bucików najważniejsza jest dla mnie wygoda. Nigdy nie kupię Lilce butów, którymi można gwoździe wbijać (chodzi mi o podeszwę). Muszą być przede wszystkim miękkie i z oddychającego materiału. Oto moje typy: 


1, 4, 7- Emel tu
2, 3, 6-Mrugała- pierwszy raz prezentuję te butki, ale nie miałam niestety z nimi do czynienia. Wyglądają bardzo fajnie, nie wiem niestety jak jest z miękkością i jakością.
5- Elefanten-tu Kiedyś już Wam pisałam, że buciki tej marki są naprawdę warte uwagi
8. Emel- tu


A teraz pokażę Wam nasz wybór





Chyba nikt nie będzie zaskoczony




Dokładnie takie same miałyśmy w rozmiarze 21. Teraz mamy 23:)
Zdecydowałam się na nie, bo ciągle jestem nimi zauroczona. Są mięciutkie, łatwo się je wkłada i pasują do większości garderoby.

Kupiłam je tu

p.s. Emel wprowadził bardzo fajne miarki do stópek. Wyglądają jak normalny but, tylko mają całkowicie odkryte palce. Dzięki temu dokładnie widać gdzie są palce. Gdybyśmy się nie wybrały do sklepu stacjonarnego to bym kupiła Lilce za mały rozmiar. W Krakowie polecam sklep Ciocia Klocia.

poniedziałek, 25 sierpnia 2014

Kraków state of mind

Mamy ogromny sentyment do Krakowa. D. mieszkał tam przez 10 lat i wiąże z tym miastem wiele wspomnień. Pamiętam jeszcze jak dziś kiedy urywałam się  z ostatnich zajęć aby zdążyć na intercity do Krakowa. Już w pociągu włączał mi się Kraków state of mind. Wszystko w tym mieście jest inne. Nawet ludzie wydają się być inni. Żyją wolniej i tu i teraz. Wąskie uliczki, zabytkowe kamienice, alternatywne miejsca nadają temu miastu ciekawy klimat.

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rodzice kontra cukier

Nie będę pisać o szkodliwości cukru, bo można by było ten temat popełnić pracę doktorską, a nawet później i habilitację. Jeżeli ktoś miałby jednak chęć poczytać to proszę kliknąć tu.

Już dawno zauważyłam, że rodzice podzielili się na kilka (zwalczających się nawzajem) obozów ze względu na stosunek do cukru w diecie dziecka.




wtorek, 19 sierpnia 2014

SN czy CC?

 Jak tylko zaszłam w ciążę z Lilką to z jednej strony bardzo się cieszyłam, a z drugiej strony ogromnie się obawiałam. 

Nie bałam się tego jak to będzie jak Lilka się już urodzi, czy sobie poradzimy i jak zmieni się nasze życie. Ja się panicznie bałam porodu! Naprawdę, nie potrafiłam sobie wyobrazić jak ja urodzę Lilkę. Przez głowę mi przechodziło milion myśli. Szukałam nawet u siebie różnych chorób żeby móc mieć poród przez cesarskie cięcie. Mało tego, ja już nawet myślałam, że mam tokofobię (lęk przed porodem) i powoli wybierałam się do psychiatry. 

Niestety mój zawód mi tego nie ułatwiał. Z jednej strony pedagog specjalny, który wielokrotnie miał do czynienia z dziećmi z Mózgowym Porażeniem Dziecięcym po przedłużającycm się porodzie SN i w wyniku niedotlenienia wystąpiły nieodwracalne zmiany w mózgu. A z drugiej strony logopeda i terapeuta Integracji Sensorycznej, w teorii, których historia porodu  jest jedną z najważniejszych rzeczy i którego skutki (CC) widać często u dzieci zgłaszających się na terapię. Byłam rozdarta i czułam wewnętrzny niepokój. Niestety nie pomagały historie koleżanek i osób z rodziny, które miały fatalne porody.  Nikt  z  mojego otoczenia nie miał dobrych wspomnień z porodówki.

Doszło nawet do tego, że zaczęłam szukać nawet w necie informacji o cesarce na życzenie...

Ale jednocześnie czytałam cały czas o fizjologicznych porodach siłami natury. Im moja wiedza była większa tym lęk był mniejszy. Czytałam mnóstwo na forach internetowych o tym, że poród może być wspaniały. Z miesiąca na miesiąc dojrzewałam do decyzji, że bardzo chcę urodzić naturalnie. Mało tego, marzyłam nawet o tym, żeby nie musieć korzystać ze znieczulenia. Tak się zaprogramowałam na cudowny poród, że taki był. Bardzo dużo pomogła mi położna, z którą wcześniej się spotkałam i umówiłam moje obawy. Później przeczytałam, że lęk przed porodem u kobiety w ciąży jest czymś bardzo normalnym i zmniejsza się wraz z końcem ciąży.

Często w prywatnych wiadomościach pytacie mnie o swoje obawy związane z rozwojem Waszych dzieci. Pytacie czy poród miał mieć wpływ na np. zaburzenia SI. Jaka jest moja odpowiedź? I tak i nie, tego nie wiemy. Możemy jedynie stwierdzić, że rzeczywiście większy odsetek dzieci po CC ma problemy z przetwarzaniem sensorycznym. Jak to się dzieje?

W okresie płodowym dziecko ma swój własny świat. Jest ciemno, ciepło, ciasno i przyjemnie. Wraz z przyjściem siłami natury na świat dziecko zostaje odwrażliwione. Dziecko przedostając się na zewnątrz ruchem śrubowym silnie stymuluje układ dotykowy (czucie powierzchniowe i głębokie) i jest to jego pierwszy masaż. Zwłaszcza okolice twarzy, szyji i obręczy barkowej ulegają odwrażliwieniu. Często u dzieci urodzonych przez cesarskie cięcie możemy zaobserwować nadwrażliwość tych sfer. Dzieci mogą wykazywać niechęć podczas zabiegów pielęgnacyjnych (obcinanie, mycie i czesanie włosów) mycie zębów. Również podczas porodu siłami natury ukł. przedsionkowy odpowiedzialny za równowagę i czucie ciała w przestrzeni ulega silnej stymulacji, który jest niezbędny do rozwoju tego zmysłu. 
Ostatnie badania wykazują nawet, że poród przez cesarskie cięcie może zmienić kod genetyczny, dlatego też ryzyko wystąpienia chorób immunologicznych (cukrzyca, rak, astma)jest częstsze (źródło tu). Podczas porodu siłami natury u dziecka hormon stresu wydziela się równomiernie. Im bliżej przyjścia na świat tym poziom kortyzolu jest wyższy. Przy cesarskim cięciu kortyzol ma jeden duży wyrzut i to właśnie ten moment ma ogromny wpływ na  zmianę kodu genetycznego.

Tuż po urodzeniu pierwszą rzeczą jakie widzi jest światło. Zazwyczaj jest to ostre światło z jarzeniówek w szpitalu (niestety). Bardzo ważny jest pierwszy kontakt skóra do skóry, wtedy dziecko może poczuć swoją mamę. Wtedy również uruchamia się odruch szukania piersi, dzieci często potrafią same doczołgać się do piersi i ssać. Jeżeli poród był przez cesarskie cięcie to dobrze żeby to tata trzymał gołe dzieciątko na sobie. 

Nie będę pisać o wpływie rodzaju porodu na kobietę, bo tego typu wpis powinien popełnić lekarz.

poniedziałek, 18 sierpnia 2014

Zdrowe śniadanie KONKURS

Kiedyś już pisałam o tym, że pierwszy posiłek w ciągu dnia jest dla nas bardzo ważny. Podawałam Wam  nasze przykładowe przepisy tu i tu. Jednak ten ograniczony repertuar w menu i nam się znudził. Szukamy czegoś nowego, inspirującego, a do tego zdrowego. Jak wiecie Lilka je dokładnie to samo co ja, więc szukam czegoś pysznego.

Jakie według mnie jest zdrowe śniadanie?
na ciepło
zróżnicowane
dające energię na cały dzień

Dlatego razem z marką Beaba, która również promuje zdrowe odżywianie u dzieci zorganizowaliśmy konkurs dla Was.








Jaki jest zadanie konkursowe? Podziel się z nami swoim przepisem na zdrowe śniadanie. 

Warunki udziału: klikamy  przycisk "Lubię to" na  profilu Beaba na Facebooku tu  i Liliija tu. W komentarzu pod tym postem piszemy nasz przepis na zdrowe śniadanie wraz ze swoim ze swoim adresem e-mail. Osoby chętne żeby zwiększyć swoje szanse mogą wysłać na liliija@interia.eu zdjęcie tegoż posiłku (zdjęcie może być opublikowane na profilu na Facebooku u mnie i Beaba).

Konkurs będzie trwał od dzisiaj do 25.08.2014 r. do północy

A co jest do wygrania. Dwie osoby, które zdradzą nam najciekawsze pomysły na śniadanie zgarną jeden z 2 zestawów:


Sztućce klik+ miseczka klik


Miseczka klik + kubek Ellipse 2w1 klik

czwartek, 14 sierpnia 2014

Montessori na plaży

To jest najfajniejsze latem, że materiał sensoryczny, który zazwyczaj jest w przedszkolach Montessori mamy dostępny na zewnątrz. Jednym z nich jest piasek i woda, czyli dobrodziejstwo plaż.


Tak naprawdę dopiero od wiosny Lilka bawi się w piaskownicy. Jednak po jakimś czasie odkryłam, że standardowy zestaw wiaderko+sitko+foremki+łopatka+grabki nie robi Lilce najmniejszego wrażenia. Więc stworzyłam jej zestaw alternatywny, który również zabraliśmy na wakacje.
Oto on:


1. Silikonowy lejek
2.Plastikowa miarka z uchwytem
3. Łyżka do makaronu z Ikei
4. Silikonowe sitko
5.Miarka z Ikei
6.Metalowe pudełko na skarby
7. Duży, przezroczysty pojemnik po obrzydliwym napoju, który wylałam
8. Puste opakowanie po bańkach
9. Plastikowa bardzo długa rurka od pojemnika nr 7.

Jak widzicie sporo z tych rzeczy to puste opakowania po różnych rzeczach. Muszę się Wam przyznać, że mam tego w domu mnóstwo. Przed wyrzuceniem zawsze się zastanawiam czy nie mogłabym tego opakowanie wykorzystać do jakiejś pomocy dla Lilki.

Zbieranie kamieni i muszelek to też świetna zabawa. Można je później wykorzystać do różnych ciekawych zabaw.





Np. takich:

A Wy macie jakieś niestandardowe zabawki do piachu?

środa, 13 sierpnia 2014

BibLILOteczka- wakacyjne hity

Te dwie kartonowe pozycje dostałyśmy tuż przed naszym wyjazdem na wakacje. Chciałam je zachować na czarną godzinę w podróży... Ale nie dałam rady! Musiałam je pokazać Lilce.





 Pierwsza z nich "Bardzo głodna gąsienica" to już książka kultowa. Wydana po raz pierwszy w 1969 r. Niesamowite, że zarówno treść jak i ilustracje są w tej książce tak ponadczasowe. Podczas gdy pierwszy raz ją czytałam Lilce już nie mogłam się doczekać kiedy przeczytam ją po raz drugi. W skrócie książka jest o rozwoju motyla taki jak znamy z biologii jajo-larwa (gąsienica)-poczwarka- motyl, ale przedstawiony w bardzo humorystyczny sposób, bo gąsienica miała dość nietypowy (jak na gąsienicę) gust kulinarny. 
Jadła jabłka, gruszki, lody, babeczkę i inne rarytasy i wciąż była bardzo głodna.
Podczas czytania książki dodatkowo dzieci uczą się liczyć (tak jak w Montessori) przez doświadczenie, czyli wkładając paluszek do dziurki w owocach (tak jak przegryzała się gąsienica).
Dodatkowo w sposób naturalny uczą się dni tygodnia.
Jednym słowem jest to jeden z must have w dziecięcej bibliotece. Serio!







Druga książka to nowość na polskim rynku. Również jest to książka wymagająca aktywności od dziecka. Zadaniem  dziecka jest dopasowanie kolorów do przedmiotów. Tak jak ze wszystkim dzieci muszą najpierw nabyć wiedzę biernie (czyli zrozumieć) po to żeby za jakiś czas użyć jej czynnie (nazywać kolory). Ta książka jest właśnie do tego idealna. Lilka wcześniej już wykazywała duże zainteresowanie nauką kolorów. Dzięki tej książce, w 2 tygodnie się tego nauczyła! Zaczyna już poprawnie nazywać podstawowe kolory.





"Bardzo głodna gąsienica"- Eric Carle
"Moja pierwsza książka o kolorach"- Eric Carle
Wydawnictwo Tatarak
dostępne tu- klik


A dla tych, którzy znają już "Bardzo głodną gąsienicę" mam niespodziankę,, którą dziś znalazłam na stronie Erica Carle. Malowanka, z której można zrobić wiele ciekawych rzeczy.




wtorek, 12 sierpnia 2014

Morskie opowieści- bez cenzury


Wczoraj był post pokazujący piękno naszego wybrzeża oraz okolic. Tak jest w blogosferze, że zazwyczaj pokazuje się tylko jedną stronę. Albo wszystko piękne, czyste i tęcza nad hotelem, albo post w stylu "moja noga nigdy więcej tam nie postanie". Ja zrobiłam pewien eksperyment. Przez cały nasz wyjazd fotografowałam widoczki (często było to bardzo trudne z uwagi na ogrom ludzi) pustą plażę (tylko przed 7 rano) i ciekawe zjawiska architektoniczne, a w ostatni dzień postanowiłam zrobić reportaż o tym jak naprawdę wygląda Mielno. Myślę też, że ten post nakreśli Wam fizjonomię wszystkich większych miasteczek nadmorskich znajdujących się nad Bałtykiem w okresie 01.07-31.08.

poniedziałek, 11 sierpnia 2014

Morskie opowieści

Wróciliśmy! Zaglądaliście do nas? Trochę nas nie było. Pomiędzy rozwieszaniem prania a robieniem obiadu skreślę kilka słów i dodam zdjęcia (dużooo).


środa, 6 sierpnia 2014

BibLILOteczka- Biegnij dynio, biegnij

Od kilku miesięcy Lila coraz bardziej interesuje się tekstem w książkach. Już nie tylko ogląda ilustracje, tylko prosi o przeczytanie. Wybieram teraz książki, które mają już jakąś fabułę.

 Książki, które są teraz na topie to pozycje z niewielką ilością tekstu. Jedną z nich jest jest właśnie "Biegnij dynio, biegnij"- Eva Mejuto, Andre Letria

Jest to tradycyjna, portugalska bajka.




Powiem szczerze, kiedy pierwszy raz po nią sięgnęłam byłam lekko przerażona, czy jest to książka odpowiednia do wieku Lili. Jednak kiedy pierwszy raz ją przeczytałam, uznałam, że jest to ciekawa i mądra pozycja.


Można mieć wrażenie, że jest to lżejsza wersja Czerwonego kapturka, bo jest i babcia i wilk zły...
Ale jest też dynia. I o co tak naprawdę w niej chodzi?





Babcia została zaproszona na  wesele wnuczki. Przyjęcie odbędzie się na drugim końcu lasu. Babcia wyrusza na biesiadę i spotyka na swojej drodze trudności... A właściwie 3 postaci (wilka, lwa i niedźwiedzia), którzy najzwyczajniej chcą babcię pożreć. Babci jednak udaje  się dotrzeć na wesele. O swoich problemach opowiada pomysłowej wnuczce, która podsuwa jej pewien pomysł... Otóż, babcia wraca do domu przebrana za dynię. Udaje jej się w ten sposób  bezpiecznie przebiec przez las.

Wg mnie te 3 bestie czyhające w lesie babcie to symbole codziennych problemów. Babcia stara się od nich uciec, ale dopiero z pomocą bliskiej osoby udaje jej się stawić czoła trudnościom.

W książce pojawiają się rymowane, a do tego powtarzające się zdania. Ułatwia to dzieciom zapamiętywanie tekstu.



Ilustracje są przepiękne, lekko przerysowane, tajemnicze, baśniowe. Książka ma lekko mroczny klimat i przez to jest inna. Lilka ją bardzo lubi i często prosi o jej przeczytanie.



Książka dostępna tu