Strony

poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Zabawki idealne dla maluchów

Jako, że Lila ma ostatnio ogromną potrzebę chodzenia, a wózki i Tula są beee zaczęłam szukać zabawek, które mogą nam towarzyszyć na spacerach. Długo nie mogłam nic znaleźć... aż w końcu trafiłam na hiszpańską markę Tuc tuc. Mamy  Pirata i razem z nim poznajemy arkana naszego osiedla. Chodzimy, oglądamy każdy listek i patyczek. Żaden kamień nie może zostać nie zauważony. Dlaczego to Pirat trafił do nas? Urzekł mnie jego wygląd, a rozczulił dzwoneczek, który delikatnie dzwoni jak się go ciągnie /dodatkowo stymuluje układ słuchowy/.
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 
 


Z tej firmy jest jeszcze kilka rzeczy, które chcę Wam pokazać. Nadają się one do zabawy w domu jak i na spacer.

 
1. tu 2.tu 3.tu 4.tu 
 


O potrzebie chodzenia w tym wieku M. Montessori pisała tak:
Pozwólcie, że skupimy się teraz na dziecku w wieku około 2 lat i jego potrzebie chodzenia. Taka potrzeba jest dla niego zupełnie naturalna, ponieważ musi on przygotować się do bycia dorosłym więc musi zbudować w sobie wszystkie potrzebne ku temu zdolności. Dziecko w wieku 2 lat jest całkiem zdolne, by przejść 2-3 kilometry, a także wspinać się, jeśli dobrze się do tego nastawi. Najbardziej podobają mu się te najtrudniejsze do przejścia etapy. Musimy pamiętać, że dziecięcy pomysł na chodzenie jest zupełnie inny od naszego. Nasze wyobrażenie, że długie spacery przewyższają jego zdolności bierze się stąd, że chcielibyśmy, by chodziło w naszym tempie. Jest to pomysł tak niedorzeczny jak to, że my dorośli moglibyśmy dotrzymać kroku idąc u boku konia. Widząc nas bez dechu, koń mógłby wtedy powiedzieć (jak często mówimy do dziecka): Oj, nie dobrze. Wskakuj lepiej na mój grzbiet i dostaniemy się tam razem. Jednak dziecko nie próbuje ‚dostać się tam’. Wszystko czego chce to po prostu iść. A ponieważ jego nogi są krótsze od naszych, nie możemy zmuszać go, by próbowało za nami nadążyć. To my musimy iść w jego tempie. Konieczność nie przykładania naszego poczucia czasu do dziecka jest w tej sytuacji bardzo wyraźna, ale powinniśmy zaznaczyć, że zasada ta odnosi się do każdej sytuacji, w której edukujemy małe dzieci, niezależnie od dziedziny. Dziecko ma swoje własne prawa rozwoju i jeśli chcemy wspomóc go w jego dorastaniu powinniśmy podążać raczej za nimi, niż nakładać własne. Dziecko chodzi nie tylko przy pomocy swoich nóg, ono wykorzystuje również swoje oczy. To, co popycha je, by iść dalej to interesujące rzeczy dokoła, które może zobaczyć. Tam pasie się owieczka. Dziecko przysiada, by się jej przyjrzeć. Nagle wstaje i idzie dosyć spory kawałek – widzi kwiat – wącha go – widzi drzewo – próbuje się na nie wspiąć – obchodzi je kilkakrotnie – siada, by je zobaczyć. W ten sposób może przespacerować wiele kilometrów. Jego marsz przerywany jest odpoczynkami, które zwykle pełne są interesujących odkryć. Jeśli jakaś przeszkoda stoi na drodze, na przykład przewrócony głaz lub drzewo, jego radość jeszcze wzrasta. Dziecko kocha wodę. Siadając nad strumykiem mruczy radośnie: Woda, woda! Jego dorosły towarzysz, chcąc gdzieś się dostać tak szybko jak to tylko możliwe, ma zupełnie inne pomysły na temat, czym jest chodzenie.
- Absorbent Mind (Chłonący Umysł), Rozdział 15: Rozwój i Naśladownictwo, Maria Montessori

Cytat z http://www.bycrodzicami.pl/

15 komentarzy:

  1. Chcesz to wszystko zebrać w jakąś fajną encyklopedię? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, ale fotki na pewno kiedyś wydrukuje w formie książki

      Usuń
  2. bardzo ciekawy ten cytat, ostatnio jak z synem poszłam na spacer i wyjęłam go z wózka, by sobie pochodził po okolicznym parku, no to zwiedzaniu fontanny, wspinaniu się na górkę i przytulaniu się do drzew, już chciałam się zawijać i iść na zakupy z małym w wózku. Tragedia była straszna, gdy chciałam go do wózka włożyć, za trzecim razem się udało, ale syn nie był zadowolony. Muszę się czasami tak zorganizować, by właśnie wybrać się po prostu na spacer, nic innego. Wtedy wezmę tylko młodego, bez wózka i będziemy eksplorować okolicę
    Te zabaweczki - supersłodkie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, my jesteśmy przyzwyczajeni, że idziemy z punktu A do punktu B, a dziecko chodzi żeby dokonalić te umiejetnosc.

      Usuń
  3. Bardzo, bardzo sobie chwaliliśmy naszą wysłużoną drewnianą gąsienicę do ciągnięcia! i pociąg do pchania (na kijku) - jak dla mnie must have! Pozostaje tylko wybór bezpiecznej zabawki i takiej, która ma odpowiedni dla dziecka (i nas! :D) desgin :) Nie znam Tuc Tuc, ale podoba mi się :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się te zbawki do pchania i ciagniecia sa rewelecyjne w tym wieku. Lilka ma jeszcze taka kaczke, która człapie i tez ja bardzo lubi.

      Usuń
  4. :)))) To trafilismy intuicyjnie w ten etap i od dwoch miesiecy malo kiedy uzywamy wozka:)))) Nie wiem co Pani Maria miala na mysli ze dziecko nam nie dotrzymuje kroku:))) To raczej my nie dotrzymujemy maluchowi kroku:)))) Moj Felix to taka mala tropedka:)))))
    Mamy dwie drewniane zabawki do ciagniecia, na spacer nie bierzemy bo na spacerze Felix woli prowadzic Huga na smyczy:))))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Haha, dobre;) Moja jeszcze tak nie biega. Ale na maxa się wspina.
      Hugo to chyba super kompan jest?!

      Usuń
    2. Ja ma wrażenie ze moj Felix od początku biega:))) wspina sie tez wszędzie:) ławki, murki, schody, krawężniki...:)))
      Z Hugiem to dość długa historia. Jak Felix sie urodził to Hugo miał juz prawie 10 lat. Nasz syneczek taki... Ciezko mu było sie do Felixa przyzwyczaić. Był smutny, odsunął sie od nas... Ile ja łez wylalam bo mi go tak żal było... Po roku sie okazało ze Hugo jest chory (był nie wkastrowany i gruczol prostaty był ogromny, sprawiał mu wielki ból. Stad ten dystans do nas i do Felka... W tamtym roku w listopadzie zaczęliśmy go leczyć bo przez przypadek odkryliśmy ze jest chory. Do tej pory zwalalismy jego zachowanie na pojawienie sie Felixa. Juz po kilku zastrzykach Hugo zmienił sie nie do poznania:)))) bawi sie z Felkiem, latają za sobą, ganianiaja sie, kradną sobie jedzenie:))) trzy tygodnie temu wykastrowalismy Huga i od razu wrócił nas stary, wesoły i skory do psot pies:))) Felix go uwielbia:)))) Hugo tez co raz bardziej lubi Felka:)))) fajna sprawa dla dziecka taki pies:))) od początku uczymy go ze to zwierzątko a nie zabawka i Felix do tej pory nigdy mu krzywdy nie zrobił:)

      Usuń
  5. U nas zdecydowanie zabawki na kiju, te na sznurek nie bardzo się sprawdzają, bo Zośka chce z nimi biec, a są one dośc wywrotne. Mamy wielokolorową, drewnianą gąsienicę i żyrafę na kółkach, obie leżą w tempie błyskawicznym:( Dobrze za to jezdzi nasza platforma (czy raczej wózek...?) do klocków IKEA, niska i płaska, Zoska wozi na niej prawie wszystko. Ponadto Zosia wrecz kocha swój różowy wehikuł (tak, ten prezent, który otrzymała na chrzciny...;) oraz różową spacerówkę za 15 zł, mogłaby z nimi chodzic na spacer non stop...Oba, niestety, mało awaryjne, a chetnie wymieniłabym je na cos innego:D

    OdpowiedzUsuń
  6. Kupiłam zabawkę tej firmy chrześniaczce. Cudna jest ale sznurek jest tak krótki, że nie ma opcji by dziecko ciągnęło ją za sobą samodzielnie. Nie zauważyłam tego kupując i tak sie teraz zastanawiam czy to nie był jakis wybrakowany egzemplarz.Nasz sznurek miał może ze 30 cm.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasza tez miała krótki sznurek, ale dokupilam podobny i zawiazalam. Podobno jest zakaz sprzedawania zabawek z długimi sznurkami ze względu na bezpieczeństwo najmłodszych.

      Usuń
    2. My z kolei mamy przepięknego słonia francuskiej firmy Vilac, ale sznureczek i tak musiałam wymienić.

      Usuń
  7. Zuza oderwała głowę naszej hmmm... krowie? na kiju :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Dzieci mają bardziej odkrywcze podejście do spacerów niż dorośli:)

    OdpowiedzUsuń