Strony

czwartek, 21 sierpnia 2014

Rodzice kontra cukier

Nie będę pisać o szkodliwości cukru, bo można by było ten temat popełnić pracę doktorską, a nawet później i habilitację. Jeżeli ktoś miałby jednak chęć poczytać to proszę kliknąć tu.

Już dawno zauważyłam, że rodzice podzielili się na kilka (zwalczających się nawzajem) obozów ze względu na stosunek do cukru w diecie dziecka.






Obóz 1
Ignoranci- przecież Danonki mają witaminę D i wzmacniają kości. A poza tym to nie są słodycze. Słodycze to: czekolada, lizaki i gumy. Soczki mają cukier? Jak to? Ten obóz często ma też jedną świetną metodę i u nich w domu obiady znikają w tempie ekspresowym. Bo jak się zje mięsko i ziemniaki to w nagrodę jest kinder niespodzianka.

Obóz 2
Sugar Nazi- czyli jak tylko dziecko się urodzi nakładają embargo na produkty zawierające cukier. Nikt w tym domu nie zje ani grama cukru. Jakiego cukru? Ostatni raz był widziany w tym domu zanim urodziło się dziecko. Widziałam kiedyś dziecko, któremu wręczono lizaka. Lizak został skonfiskowany zanim jeszcze zbliżył się do dziecka na 15 cm. To było bardzo smutne dziecko.

Obóz 3
Ambiwalentni, dzielą się na dwie grupy:
a) Wstrzemięźliwi- słodycze są ok, ale tylko w  słodki dzień. Czyli słodycze zbieramy cały tydzień i w końcu kiedy jest już ten wyczekany dzień jest dyspensa i dzieci mogą zjeść zgromadzone łupy, nierzadko kończy się to bólem brzucha.
Znam jednego rodzica z tej grupy, który czasem podwędza dzieciom słodycze i pałaszuje je w toalecie.

b)Kombinujący- niezdrowe słodycze tylko w sytuacji kiedy ktoś je poczęstuje (cukierek od babci, lizak od koleżanki). Generalnie sami nie kupują, ale zdarzają się sytuacje wyjątkowe. Szukają zdrowszych zamienników bez syropu glukozowo-fruktozowego i innych zalepiaczy. 

Zaliczamy się do "Kombinujących". Cały czas szukam czegoś zdrowego, co jednak byłoby słodkie. Dzieci potrzebują słodkiego, mleko matki jest słodkie (mm też). Często dzieci kojarzą słodki smak z poczuciem bezpieczeństwa. Staramy się aby słodki posiłek nie był daniem głównym. Lila mnie czasami prosi o paluszki czy lizaka, ale tylko jak to widzi. Dlatego w sklepie jestem dość bezradna i muszę szukać zdrowszych zamienników. Ostatnio odkryłam kilka rarytasów i chętnie z Wami się nimi podzielę (nie dosłownie, bo połowy już nie ma:). 

Ulubionym słodyczem Lilki są chyba lizaki i batoniki z suszonych owoców Babydream z Rossmanna. 
A tu inne smakołyki:





Na ostatnim zdjęciu jest kaszka bez cukru i mleka modyfikowanego (kosztuje 8 zł).

18 komentarzy:

  1. Witam serdecznie :) bardzo ciekawy i inspirujący blog, konieczne się tu rozgoszczę na dłużej. Intryguje mnie wychowanie wg założeń montessori. Czy mogłaby Pani polecić jakieś pozycje książkowe na ten temat lub zdradzić skąd czerpie Pani wzorce. Pozdrawiam ciepło :) Mama Łucji

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mamo Łucji, bardzo mi miło, że zagościłaś w naszych progach. Hmmm wydaje mi się, że u nas wychowanie Lilki to taki miks: rodzicielstwa bliskości, elementów metody Marii Montessori i NVC-porozumienia bez przemocy. Która sfera najbardziej Cię interesuje? Albo napisz w jakim wieku jest Twoje dziecko to podsunę jakąś pozycję.
      Pozdrowienia

      Usuń
    2. :) z rodzicielstwem bliskości jesteśmy zaprzyjaźnieni. Interesuje mnie głównie montessori. W internecie znalazłam kilka książek odnoszących się przede wszystkim do strefy przedszkolnej i szkolnej. Nurtuje mnie czy jest jakaś ciekawa pozycja stricte dla rodziców. Łucek ma 8m ;) MŁ

      Usuń
  2. Zdradź gdzie znaleźć te słodkości też jestem rodzicem kombinującym ale mam pod górkę bo synek refluksowy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Akurat te zakupy robiłam stacjonarnie w sklepie na ulicy Nowolipie 25. Mają też sklep internetowy www.ekodary.pl

      Usuń
  3. Oj ja też jestem matką kombinującą, ale ostatnio ponoszę same porażki :( Nie wiem jak to się stało, ale podejrzewam krótki okres, kiedy córka przestała jeść...Wtedy popełniłam kilka błędów: zaczęłam słodzić poranną kasze, kupiłam herbatniki itd Boję się, że jestem już jedną nogą na ciemnej stronie mocy;);)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. haha, nigdy nie jest za późno. Rób krok w tył :)Do kaszy możesz dawać dojrzałego rozgniecionego banana.

      Usuń
    2. Monika Ty akurat jesteś przykładem zdrowego odżywiania, a jak ktoś nie wierzy niech wejdzie na blog :)

      Usuń
  4. Gdzie kupujesz te lizaki bio? :) i czy ta kaszka jest gdzieś dostępna stacjonarnie?
    Dominika

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. w ekodary na Nowolipie 25

      Usuń
    2. Lizaki w Rosmannie :)

      Usuń
    3. Dziękuję :) Może będę jesienią w Warszawie to kupię na zapas :)
      Dominika

      Usuń
  5. No dobra przyznaje się. Przez 3 lata należałam do grupy rodziców, zwanych "Sugar Nazi" ;) Obecnie mój syn nie zna smaku czekolady czy ciasta. Jak proponuję mu żeby spróbował to ma odruch wymiotny.
    Teraz należę do grupy rodziców "Świadomoch" Wiem, że cukier jest szkodliwy. Zwłaszcza dla dzieci nadpobudliwych. Więc wybieram "dobre" cukry. Figi, ksylitol itd.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. moja też nie lubi czekolady:) a w sytuacjach kiedy jest z dziećmi jaki ma stosunek do słodyczy?

      Usuń
  6. o ja też kombinująca.. tylko szkoda że Dziadki za płotem i za często mają dostęp do Filipa i nie rozumieją że codzienny soczek, lentilki, ciasteczka przed i po śniadaniu/obiedzie/kolacji to nie za dobre nawyki :\

    OdpowiedzUsuń
  7. Poruszylas wazny temat w fajny sposob. Z humorem. Szkoda, ze nie napisalas nic o zwalczaniu sie nawzajem m-dzy grupami. Byloby smieszniej.
    Kiedy urodzila sie moja corka nalezalam do obozu nr 2. Wiadomo, pierwszy rok zycia najwazniejszy. A wiec karmienie piersia i woda do picia. Po 6. mz owoce i kaszki bez mleczne, bez cukru. Tyle, jesli chodzi o cos slodkiego.
    W drugim roku nadal TYLKO woda do picia, suszone owoce, orzechy, owsiane batony i wypieki wlasne.
    W trzecim roku zycia wprowadzilam smak czekolady gorzkiej, ktora sama darze miloscia ogromna. Odzywianie tylko w pierwszych trzech latach zycia dziecka ma wplyw na zeby stale, po trzecich urodzinach mozna dac dziecku wszystkie slodycze swiata i nie wplynie to na jakosc zebow stalych. Ale nie o same zeby chodzi.
    Dzis jestem matka swiadoma. Moja corka za kilka dni konczy cztery lata i smak slodyczy nie jest jej obcy (wplyw srodowiska). Co jednak cieszy mnie ogromnie, nie przepada za ww. i tu potwierdza sie teoria mojego meza, ze cukier uzaleznia, jest jak narkotyk.
    A propos zwalczania sie srodowisk, czesto slysze durne komentarze na swoj temat (najczesciej na placu zabaw, gdzie dzieci faszeruje sie, jak gesi cukrem) i mam to gdzies, bo wiem, ze postepuje slusznie.
    Ostatnio slyszalam, ze dziecko budzace sie w nocy dostaje do picia sok typu Kubus... Mnie nie bylo do smiechu, zalamalam sie.
    Tyle. Przepraszam, ze tak sie rozpisalam, ale temat wazny:)

    Mocno pozdrawiam i dzieki raz jeszcze za madrego bloga,
    Magdalena

    OdpowiedzUsuń
  8. Ja też z rodziców kombinujących. Choć nie jest łatwo bo dziadkowie uważają że przesadzam i próbują faszerować syna po kryjomu cukrem.
    Usłyszałam nawet ostatnio że robię mu krzywdę nie dając słodyczy i że ostatnia choroba była spowodowana mało różnorodną dietą (=bez słodyczy).

    OdpowiedzUsuń
  9. Bardzo ciekawy post, ja również mam dylematy związane z tym jak podejść do tematu słodyczy u syna, ale mam jedno przemyślenie, które spowodowane jest moim doświadczeniem, skutkującym wieloletnią anoreksją- przesada w żadną stronę nie jest dobra, ale też zbytnie koncentrowanie się na temacie jedzenia, może być niebezpieczne...Dlatego postanowiłam że przestanę się tym zajmować zbyt wiele. Dbam by syn codziennie zjadł coś zdrowego, coś coś warzywnego, coś białkowego, coś węglowodanowego i coś co uwielbia, nawet jeśli to ciacho czy popcorn. Ważne jest dla mnie przede wszystkim to, że je z rodzicami przy stole, śmieje się i jest zdrowy.

    OdpowiedzUsuń